KS5: Czy widzowie podczas spektaklu powinni kontrolować, czy śmieją się z aktora czy z jego występu?

Co jest śmiechem, a co kpiną? Czy nasze postrzeganie tych kategorii różni się podczas spektaklu wykonywanego przez aktorów z niepełnosprawnością i podczas spektaklu w zwyklym teatrze?

Dyskusja publiczności po spektaklu Stand Up Down, CZ

AvatarDobre pytanie: z czego się śmiejemy? Bo my – przy czym żaden ze mnie dramaturg – tak naprawdę śmiejemy się z drugiego (człowieka). Ale akurat w tym kontekście czuje się nieswojo śmiejąc się z drugiej osoby. W tym wypadku, robiąc to, czuje się winny.
Widz 1

AvatarAle ja tego nie personifikuję, to jest opis sytuacji, opis żartu, to nie chodzi tak naprawdę o tę osobę. Ja się nie śmieję z niego, ja się śmieję z tego, co on mówi.
Widz 2

AvatarMnie na przykład strasznie rozbawiła Martina (aktorka z zespółem Downa), ale nie sądzę, że śmiałam się z niej. Kiedy jej się dłużyło, mówiła „Moja kolej!”, tworząc dla mnie sytuacje zabawne i szczere, bo ja, jako osoba wychowana w pewnych zasadach i granicach, nigdy w życiu bym nie zrobiła. Choć sto razy dziennie miałabym ochotę powiedzieć „Cicho, teraz ja! Chcę być widoczna!” Na pewno nie czułam, że się z niej śmieję, wręcz przeciwnie. To ona panowała nad tą sytuacją. Tym, co mnie rozbawiło jest to, że jej otoczenie, w tym prowadzący, musi się do tego jakoś dostosować. I myślę, że nie śmiałam się z nich, ale raczej z sytuacji, które powstawały właśnie z tej szczerości.
Widzka nr 4, pełnosprawna aktorka Teatru Aldente

AvatarJa już to widziałam wiele razy. Martina jest moją córką i na początku bardzo się wstydziłam tego, co robi. Nawet nie chciałam tu przychodzić. A teraz widziałam to już z dziesięć razy, czy więcej, i teraz po prostu się śmieję. W pewnym sensie pozbyłam się tych wszystkich uprzedzeń, ale wcześniej miałam je w sobie. Kiedyś myślałam: „Jak ona może sobie na to pozwolić, co ona wyrabia!”.
Widzka nr 5, mama aktorki Teatru Aldente z zespółem Downa

Monology:

Ten wątek mnie poruszył, choć nie czułam, żeby publiczność – i ja jako jedna z widzek – wyśmiewała się. Ale oczywiście zastanawiałam się nad tym. To, co my uznaliśmy za komiczne, co ja nawet odebrałem jako celowy humor, mogło być z punktu widzenia aktorów pomyślane zupełnie inaczej, prawda? A może tak nie było? W tym widzę kluczową rolę reżysera, zespołu realizacyjnego – krótko mówiąc, wszystkich pozostałych osób z teatru, które od dawna pracują z aktorami, znają ich i znają specyfikę ich odmienności… Ładne słowo! Cały czas zmagam się z odpowiednimi określeniami. To oni powinni zadbać, żeby aktorzy nie znaleźli się w sytuacji, w której zostaną ośmieszeni, co mogłoby ich skrzywdzić. Widzka - nauczycielka w szkole podstawowej, spektakl Stand Up Down 2022

Ciągle myślę o głównym aktorze z zespołem Downa, który gra Kreona, uwielbiam go. Nie zastanawiam się jednak nad jego upośledzeniem, to aktor z pewnym potencjałem i kompletnie nie myślę o tym, żeby śmiać się z czegokolwiek, co wynika z jego odmienności. Nawet w jeśli spektaklu „Who am I“ zdarzy się coś nieprzewidywalnego i roześmiejemy się, bo to jest niesamowicie czyste i wydarza się się tu i teraz. Coś, co jest poza konstrukcją danej postaci. Bardzo mi się to podoba, ale to nie jest tak, że się śmieję… Nie uważam za coś złego – nawet na obozie (z niepełnosprawnymi), na który jeżdżę – zaśmiać się np. z tego, że po krzyku można poznać, jaki uczestnik się budzi. Dopóki kryje się za tym dużo życzliwości i szacunku, to jest w porządku. Śmiejemy się też z samych siebie. I to nie jest wyśmiewanie. Wyśmiewanie, się jak sądzę, wynikałoby z braku akceptacji tego, gdzie jesteś i co widzisz. Dla mnie, jeśli akceptujesz to, kim ci ludzie są, to śmiech jest w porządku. Nie wiem, czy to właściwa podejście… ale szyderstwo dla mnie jest czymś bardzo negatywnym. Śmiech nie jest. Widzka – studentka teatrologii

Inne pytania Sokratesa: